BMW X2 na pierwszy rzut oka celuje w bardzo modną ostatnio niszę. Modną, ale czy potrzebną?

Jesteś korposzczurem średniego stopnia. Wygryzłeś po drodze paru ludzi, nie przespałeś więcej nocy, niż jesteś w stanie spamiętać, prowadzisz team do boju, kiedy z góry sypią się ASAPy, a pod nogi wpadają fakapy. Ale czasem, kiedy kurz po donośnym “ja pierdolę!” jeszcze opada, ty masz ochotę rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady. Oczywiście do 5-gwiazdkowego spa, bo przecież nie będziesz się bratał z brudasami z Siekierezady.

No i do tego spa wziąłbyś tę nową juniorkę, żeby razem uprawiać jogging o świcie, a potem wpierdalać siemię lniane i jogurt naturalny, a dzień zakończyć cosmopolitanem i nowym odcinkiem Diagnozy. To jest życie!

I do tego lajfstajlu potrzebny ci jest odpowiedni samochód. Nie może to być SUV, bo ani nie masz, ani nie chcesz jeszcze zakładać rodziny. Musi od ciebie bić aura pewności i niezależności. Z tych samych powodów odpada kombi. Sedan zbyt poważny, dyrektorski. Wiadomo, że za pensję senior akanta nie wylizingujesz X4, ani nawet M2. Zresztą M2 odpada, bo czasem musisz przywieźć sobie do domu nowy mebel, a zanim wybetonują drogę na osiedle, to jeszcze chwila minie. Szkoda felg i zawieszenia.

I oto przez szybę salonu błyska w twoją stronę złote BMW X2. Zwiększony prześwit, na bazie SUVa, ale w sumie coupe, a właściwie crossover, napęd na wszystkie koła. Szał pał! Zmieścisz się w racie 2000 netto, bo z paru opcji zrezygnujesz, a diler da ci dobry rabat. Przecież nikt poza tobą tego nie kupi. Dlaczego?

Bo BMW X2 mimo doskonałego odczytania wizerunkowych potrzeb potencjalnych klientów, kompletnie ignoruje ich codzienne potrzeby z zakresu nowoczesnych rozwiązań, wygody. Zresztą sami zobaczcie.

BMW X2 wg Ani.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *